Paweł Fajdek wygrał konkurs rzutu młotem w pierwszym dniu Drużynowych Mistrzostw Europy w Gateshead. To jedyne indywidualne zwycięstwo polskiego lekkoatlety w trakcie sobotnich zawodów.
Paweł Fajdek wygrał konkurs rzutu młotem w pierwszym dniu Drużynowych Mistrzostw Europy w Gateshead. To jedyne indywidualne zwycięstwo polskiego lekkoatlety w trakcie sobotnich zawodów.
Fajdek zapewnił sobie triumf już pierwszym rzutem na odległość 77 metrów, choć niespełna godzinę wcześniej… biegł niczym sprinter z hotelu na stadion. – Niezły numer, oni za chwilę zaczynają rzucać, a ja dopiero tutaj – krzyczał zziajany, mijając kolegów z ekipy, spacerujących na miejsce rozgrywania zawodów. Okazało się, że źle odczytał zapis w programie imprezy. Organizatorzy wpisali tam tłustym drukiem godzinę rozpoczęcia ostatniej kolejki (startuje w niej najlepszych 4 zawodników), a zwykłym drukiem moment początku całego konkursu (kilkadziesiąt minut wcześniej). Fajdek spojrzał na to co tłustym drukiem i spokojnie konsumował obiad w hotelowej stołówce. Chwilę później został wyprowadzony z błędu i popędził na stadion. Zabrało mu to około 10 minut. Na szczęście zdążył. – Ale jak już dobiegłem to pięć minut leżałem na trawie dochodząc do siebie – kręcił głową. – Jeśli chodzi o sam konkurs, mocno dziś wiało i to skomplikowało sprawę. Jak ktoś trafił rzut to młot leciał, jak nie, było znacznie gorzej. Dwa lata temu w Sztokholmie byłem drugi, wygrał Niemiec Esser. Dziś zamieniliśmy się miejscami – dodał Fajdek (cały wywiad z Pawłem na oficjalnej stronie YouTube PZLA: http://www.youtube.com/user/PZLAwideo.
Drugie miejsce w konkursie kulomiotów zajął Tomasz Majewski (20.29). Wygrał Niemiec David Storl. – Wszystkim nam dziś jakoś w kole nie szło dobrze – mówił dwukrotny mistrz olimpijski. – Spokojnie można było to wygrać, wystarczyło 20,5 metra, ale się nie udało.
Wiało na rzutni, wiało też wzdłuż bocznych trybun, gdzie ulokowane są skocznie (w dal i tyczkarska). Nasza faworytka w skoku o tyczce, Anna Rogowska w trzeciej próbie zaliczyła 4.40 (zaczynała od tej wysokości). Opuściła kolejne i postanowiła skakać 4.60. Dwukrotnie nie udało jej się pokonać poprzeczki, a to oznaczało pożegnanie z konkursem (w DME czwarta zrzutka - biorąc pod uwagę cały konkurs - jest równoznaczna z odpadnięciem z rywalizacji). - Miałam perypetie z transportem z lotniska, długo się wczoraj wyczekałam na to, żeby dojechać z lotniska do hotelu. Mimo wszystko jestem zadowolona z miejsca jakie tu zajęłam, bo celem była pozycja na podium i duża liczba punktów. A przecież różnych, także niebezpiecznych momentów dziś na skoczni nie brakowało. Wiatr zrobił swoje - skomentowała swój występ Ania. Zwyciężyła Silke Spiegelburg (4.60).
Trzecią pozycję zajęłą też Żaneta Glanc. Nasza dyskobolka rzuciła 61.70. - Jak na ten moment sezonu, w którym dochodzę do formy startami, wynik nie jest najgorszy - stwierdziła zawdoniczka, która zdobyła dla reprezentacji 10 punktów. Tyle samo wywalczył Marcin Lewandowski. Mistrz Europy na 800 m z 2010 roku tym razem wspomógł ekipę startując na 1500 m. Długo biegł na dalszej pozycji, ale na ostatnim okrążeniu rozpoczął pogoń za czołówką i linię mety przekroczył jako trzeci. Czas 3:39.82 to jego rekord życiowy na otwartym stadionie.
W rywalizacji sprinterów miłą niespodziankę sprawił Kamil Kryński. Specjalista od dystansu 200 m tym razem został wyznaczony do reprezentowania kraju na dystansie o połowę krótszym. Wygrał serię B z czasem 10.40 (wiatr -0,5 m/s). Kilkadziesiąt minut później wystartował na ostatniej zmianie sztafety 4x100 m. Z bloków wystartował Artur Zaczek, Przekazał pałeczkę Grzegorzowi Zimniewiczowi, ten oddał Karolowi Zalewskiemu, a Kryński kończył rywalizację. Podobnie jak w biegu indywidualnym, tak i w sztafecie przyczynił się do zdobycia 10 punktów dla Polski. Czas biało-czerwonych 38.71.
Słabiej poszło sprinterkom, które w składzie: Popowicz, Wedler, Ptak i Opoń uzyskały 43.85 i były szóste. Wcześniej Marika Popowicz mierzyła się z rywalkami i gigantycznym wiatrem (-4,6 m/s) w biegu na 100 m. Jej czas to 11.83, a miejsce - podobnie jak sztafety - szóste.
Jedyne czwarte miejsce i 9 punktów dla naszego zespołu wywalczył Kacper Kozłowski. W biegu na 400 m uzyskał 46.52 i nie ukrywał rozczarowania. Sporo mieliśmy 5. lokat, które oznaczały 8 punktów. Zaliczyli je: Łukasz Parszczyński (po ofiarnym finiszu na 5000 m - 14:14.68), Barbara Madejczyk (po bitwie z porywistym wiatrem - 55.23 w rzucie oszczepem), Renata Pliś (prowadząc niemal cały bieg na 3000 m i bijąc rekord życiowy - 9:04.46) oraz Angelika Cichocka (mimo osłabienia niedawną chorobą - 2:04.00 na 800 m).
Szósty w biegu na 400 m pł był Michał Pietrzak, który o 0.01 sek poprawił rekord życiowy (50.84) i wyprzedził m.in. byłego mistrza Europy, Greka Periklisa Iakovakisa. - To na pewno miłe, ale prawda jest taka, że w tym sezonie nie trenuję specjalnie pod 400 m pł. Może za rok postaram sie o minimum na mistrzostwa Europy na tym dystansie. Na razie najważniejsza jest sztafeta 4x400 m - powiedział podopieczny trenera Janusza Iskry (przed laty był szkoleniowcem Pawła Januszewskiego).
Jedno miejsce niżej od Michała zajęła również na 400 m pł Joanna Linkiewicz (czas 57.73). - Jeśli pierwsze 200 metrów mam z wiatrem to do piątego płotka wpadam, tak było właśnie dziś. Później zaczęłam kombinować, którą nogą zaatakować i wyszło jak wyszło. Nie jestem zadowolona. Na razie jeśli chodzi o starty zagraniczne mi nie wychodzi. Może to warunki pogodowe, może za duża presja? Chciałam tu dobrze wypaść i wygrać tę pierwszą serię. Ale nie udało się - powiedziała Asia.
Siódma była też Justyna Święty na 400 m (52.79), Szymon Kiecana w skoku wzwyż (2.15) i Anna Jagaciak w trójskoku (13.68). Ania spaliła pierwsze dwie próby. W trzeciej zaliczyła skok, ale nie była z niego zadowolona. - Pierwszy skok miałam spalony, drugi troszkę przeleciałam barkami za mocno, nie mogłam go utrzymać i przebiegłam. Trzeci skok był na zaliczenie. 13.68 to nie jest wynik na jaki liczyłam, ale siódme miejsce to też nie taka wielka tragedia. Miałam nadzieję, że znajdę się w czwórce. Jestem wytrenowana na skakanie 14 metrów, ale jeszcze nie na tyle, by teraz myśleć o minimum na mistrzostwa świata - oceniła swój występ.
Słabiej niż oczekiwano zaprezentował się skoczek w dal Tomasz Jaszczuk. Wynik 7.53 dał wicemistrzowi Europy juniorów sprzed dwóch lat ósme miejsce, a Polsce 5 punktów. Przedostatnią pozycję w biegu na 3000 m z przeszkodami (10:11.26) zajęła Katarzyna Kowalska.
Po pierwszym dniu rywalizacji na prowadzeniu Niemcy (195 pkt), przed Rosjanami (194) i Brytyjczykami (181). Polska na czwartej pozycji (166), za nami Francja (164,5), Ukraina (160,5), Hiszpania (123,5), Włochy (123), Turcja (102), Grecja (76), Białoruś (75,5) i Norwegia (67).
W niedzielę kilka naszych silnych konkurencji, m.in. młot z Anitą Włodarczyk, dysk z Piotrem Małachowskim, 800 metrów z Adamem Kszczotem i 110 m pł z Arturem Nogą.
WYWIADY Z ZAWODNIKAMI NA STRONIE:
http://www.youtube.com/PZLAwideo
WYNIKI MISTRZOSTW W GATESHEAD: